Krystyna Jędraszyk: - Jestem pewna, że Rafał żyje. Gdy go odnajdę, w następną podróż pojedziemy razem. Tomasz JefimowOd dwóch lat Rafał nie zadzwonił, nie wysłał pocztówki. Mimo to Krystyna Jędraszyk wierzy, że syn żyje. W szczęśliwy powrót Rafała wierzą jego koledzy ze studiów. Dlatego postanowili go była trzecia jego wyprawa do Turcji i Armenii. Przygotowywał się solidnie. Jako student historii Uniwersytetu Jagiellońskiego był zafascynowany kulturą, tradycją i społecznością tej części Azji. Miał wśród Ormian przyjaciół i znajomych. Postanowił nakręcić film dokumentalny, o konfliktach Nie był typem zwariowanego podróżnika - podkreśla jego przyjaciel z roku, Dominik Jarząbek. - Wyjazd przygotował perfekcyjnie. Opracował scenariusz, kosztorys, zaplanował miejsca pobytu i wyjechał 7 maja 2002 roku. Miał wrócić po dwóch miesiącach. Minęły dwa lata...Miał wrócić po dwóch miesiącach. Minęły dwa lata... - On tam jest! - twierdzi matka. (fot. Tomasz Jefimow)Krystyna Jędraszyk pamięta ostatni telefon, z 24 maja. - Z jakiej miejscowości, nie wiem. "Mamo, ta nazwa nic ci nie powie" - zbył pytanie. Opowiadał, że spędził tydzień w klasztorze u mnichów. Wspomniał, ze za kilka dni zaczyna robić zdjęcia w Armenii. Obiecał, że wkrótce znowu zadzwoni. Nie zadzwonił do nie wrócił w planowanym terminie? - zastanawiają się matka i koledzy, z którymi Rafał przed wyjazdem umówił się na powitalne spotkanie po powrocie na szczycie Rysów. - Zawsze był sumienny w tych sprawach - opowiadają. - Między 24 a 30 maja musiało stać się coś na pewno, że: 20 maja 2002 roku Rafał czekał na dworcu w Ankarze na pociąg do Tatvanu. Stąd przez Gevas zamierzał dostać się do klasztoru w Nareku. Nie wiadomo czy dotarł. - Zwróciliśmy się do jasielskiej prokuratury, by pomogła ustalić miejsce, skąd Rafał dzwonił ostatni raz. Czekamy - mówią bliscy. Z pewnością była to jedna z większych miejscowości w okolicach jeziora Van. Może Muradye, może Van, a może Erics?On tam jest!Na pewno nie opuścił Turcji. Wykazały to poszukiwania prowadzone za pośrednictwem służb dyplomatycznych i polskiego konsula w Ankarze, Lecha Faszcza. Rafał miał wizę do Gruzji, Iranu, Armenii i Azerbejdżanu. - Mając legalne wizy nie przekroczyłby granicy "na lewo" - utrzymują i przyjaciele są przekonani, że Rafał jest w Turcji. - Może przetrzymują go w jakimś więzieniu. Temat filmu mógł być dla Turków Lech Faszcz i przedstawiciele władz tureckich zapewniają, że wiadomość o zatrzymaniu polskiego obywatela przez policję na pewno zostałaby odnotowana i przekazana. Krystynie Jędraszyk nadzieję na odnalezienie syna dała rozmowa z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim, krajowym duszpasterzem Ormian w Polsce. - Powiedział, że na wschodzie Turcji są więzienia, w których Polacy siedzą RafałaMatka nie wierzy w skuteczność oficjalnych poszukiwań. - To papierkowa robota, wysyłanie pism. Chce szukać syna z pomocą jego przyjaciół. Studenci z UJ założyli w internecie stronę poświęconą zaginionemu koledze. - Rafał był po IV roku studiów. Wcześniej zdał wszystkie egzaminy, został mu jeden, przełożony na wrzesień - mówi wspominają Rafała, jako dojrzałego, mądrego człowieka. - Był chyba najlepszym znawcą Armenii w Polsce, planował zostać na uczelni, na tworzonej Katedrze Wschodu - mówi Dominik Jarząbek, kolega z Jędraszyk do Turcji chce wyruszyć z przyjaciółmi syna: Mariuszem, Agnieszką i Dominikiem. Pojadą śladem Rafała, trasą, którą ustalił w kosztorysie wyprawy. - Rafał najprawdopodobniej zatrzymał się po drodze w klasztorze Morgabriel w południowej Turcji, w Kurdystanie. To sprawdzimy najpierw - mówi Mariusz Karpiński. - Będziemy pokazywać zdjęcia, może ktoś go zapamiętał. Pomoc obiecały władze tureckie, polska ambasada, ale przede wszystkim musimy liczyć na to, ze sami natrafimy na jakiś ślad - dodaje matka sponsorówKoszt wyjazdu obliczono na 65 tys. zł. - Musimy wynająć samochody, opłacić przewodnika, tłumacza - wylicza pani Krystyna. Obszar poszukiwań to niebezpieczny teren. Jedna z firm ochroniarskich z Krakowa obiecała wsparcie. Ochroniarze zrzekli się pani Krystyna wróciła z Krakowa, ze spotkania z kolegami Rafała. Z nowymi wiadomościami. Redakcja programu "Superwizjer TVN" chce dołączyć do poszukiwań i zrealizować o nich problem to pieniądze. - Mam nadzieję, że się uda. Kiedy widzę entuzjazm i zaangażowanie kolegów Rafała, to aż mi lżej na mieszkaniu w bloku na jasielskim osiedlu Krystyna Jędraszyk rozkłada na stole zdjęcia. Setki fotografii. Jeszcze niedawno przeglądali je z mężem, z którym w styczniu pojechała do kliniki. Diagnoza: nowotwór złośliwy żołądka, stadium zaawansowane, z przerzutami do szpiku. - On nie dawał po sobie tego poznać, ale zaginięcie Rafała gryzło go niczym gdy patrzy na zdjęcia, rozumie fascynację syna. Obiecała sobie, że kiedy odnajdzie Rafała, w następną podróż pojedzie razem z nim. Zobaczy wszystkie te piękne Jestem pewna, że żyje, że go znajdziemy. Wierzę, że wrócimy Rafała[obrazek6]182 cm wzrostu, ok. 65 kg wagi, włosy ciemne, krótkie, obecnie lat 29, ubrany w jasne spodnie typu bojówki, kurtka alpinus, tej samej firmy plecak i namiot, posługiwał się językiem rosyjskim. Znaki szczególne: delikatnie się udzielenie informacji o losie Rafała (miejscu pobytu lub okoliczności zaginięcia) przewidziana jest i informacje: [email protected]; [email protected];[email protected]telefony (+48) 692 366 640; (+48) 608 622 601; (+48) 503 135 373Fundacja Bratniak Uniwersytetu Jagiellońskiego udostępniła swoje konto, na które można wpłacać pieniądze na akcję poszukiwawczą: Bank Pekao SA III o/Kraków 81 1240 2294 1111 0000 1662 z dopiskiem Rafał Jędraszyk
Tłumaczenia w kontekście hasła "tylko zadzwonił" z polskiego na angielski od Reverso Context: Wróciłam do domu, jak tylko zadzwonił. Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate zadzwonił do mnie następnego dnia Definicja w słowniku polski Przykłady Carmen zadzwoniła do mnie następnego dnia, zmartwiona, czy wszystko wróciło do normy. Zadzwoniła do mnie następnego dnia i brzmiała dobrze. Literature Osoba, która dała mi ten numer tablicy rejestracyjnej, zadzwoniła do mnie następnego dnia, mówiąc, że się pomyliła. Literature Salvatore zadzwonił do mnie następnego dnia. Literature Zadzwoniła do mnie następnego dnia w południe Literature Nie zadzwoniła do mnie następnego dnia. Kiedy zadzwoniłeś do mnie następnego dnia, zapraszając na lunch, pomyślałam... Powiedział, że zadzwoni do mnie następnego dnia i powiadomi, kiedy to zrobimy. Literature * White zadzwonił do mnie następnego dnia. Literature Griselda zadzwoniła do mnie następnego dnia. Gdy znaleźliśmy się na korytarzu, Yoshi obiecał, że zadzwoni do mnie następnego dnia. – W porządku? Literature Zadzwoniła do mnie następnego dnia Literature Gus zadzwonił do mnie następnego dnia. Literature Zadzwonił do mnie następnego dnia rano i zaproponował spotkanie Literature Obiecał, że zadzwoni do mnie następnego dnia (we wtorek), ale odezwał się dopiero w weekend. Literature Zadzwoniła do mnie następnego dnia, tuż przed lunchem. Literature A potem zadzwoniłaś do mnie następnego dnia, i pomyślałem, że mógłbym znaleźć inny sposób, aby być z tobą. Dostępne tłumaczenia Autorzy Translations in context of "obiecał nie powiedzieć" in Polish-English from Reverso Context: Bo powiedziała Samanta że jedynym sposobem że mogę go zobaczyć To gdybym obiecał nie powiedzieć mu Lub ktokolwiek inny, że jestem jego ojcem. fot. Adobe Stock, Paolese To niesamowite, jak niewinne niedopowiedzenia mogą zaważyć na naszej przyszłości. Dlatego nie warto się obrażać na ukochaną osobę, zanim dokładnie nie wyjaśni nam sytuacji. Szkoda byłoby stracić miłość życia przez pomyłkę... Z salonu dobiegały wesołe głosy przyjaciół Zamiast do nich szybko dołączyć, wracając z łazienki, zatrzymałam się pod drzwiami pokoju mojej czternastoletniej chrześnicy. Ada zniknęła w nim zaraz po obiedzie, odmawiając zjedzenia pysznego tortu. – Będzie więcej dla nas! – ucieszył się jej tata, puszczając do wszystkich oko. Ada tylko wzruszyła ramionami. Było jednak w tym geście tyle rezygnacji, że mnie to zaniepokoiło. Znam Adę od urodzenia, zawsze była pogodnym i ufnym dzieckiem. Nic dziwnego, wychowała się w kochającej się rodzinie, w której dzieci były ważne. Nawet gdybym jej gest miała złożyć tylko na karb zwyczajnego buntu nastolatki, to i tak czułam potrzebę sprawdzenia, czy nie chodzi o coś poważniejszego. Zapukałam. Po chwili odpowiedziało mi niewyraźne i mało zachęcające burknięcie, ale się nim nie zraziłam. Weszłam. Ada leżała na tapczanie i patrzyła w sufit. Nawet na mnie nie spojrzała, ale usiadłam obok niej i tak przez chwilę siedziałyśmy w milczeniu, aż moja chrześnica stwierdziła: – Nie zadzwonił. A przecież obiecał… „Ach, tak. Miłosny dylemat” – w duchu odetchnęłam z ulgą. – Ja do niego nie będę dzwoniła. Dziewczynie nie wypada. Nie chcę mu się narzucać – spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi niebieskimi oczami, identycznymi jak oczy jej matki. Coś mi przypomniało to spojrzenie, bo była w nim tęsknota. – Kochanie, nie zawsze to, że ty pierwsza zadzwonisz, oznacza, że się narzucasz – zapewniłam Adę. – Przecież nie wiesz, co się stało. Może coś się wydarzyło i on chce, a nie może zadzwonić… – Tak myślisz, ciociu? – ożywiła się dziewczynka. – No dobrze, skoro tak mówisz, to zadzwonię – uśmiechnęła się i sięgnęła po swoją komórkę, szybkimi ruchami wybierając numer. Już chciałam wyjść z jej pokoju, żeby nie przeszkadzać w rozmowie, gdy stwierdziła rozczarowana: – Nie odbiera… Automat mówi mi, że abonent jest czasowo niedostępny. – A widzisz! Więc jednak coś się musiało stać – pokiwałam głową, chcąc poradzić chrześnicy, aby uzbroiła się w cierpliwość, gdy telefon w jej ręku zadzwonił. Ada skrzywiła się, patrząc na numer. – Co się stało? – spytałam zaciekawiona. – Nie znam tego numeru, więc nie odbieram. Rodzice mi tak poradzili, bo ciągle dzwonili do mnie z jakiegoś banku z propozycją kredytu i z ubezpieczeń… – Słusznie – przytaknęłam. – A ten numer to już dzwoni do mnie dzisiaj z piąty raz – poskarżyła się Ada. Coś mnie tknęło. – Może zadzwonię na niego ze swojej komórki i zapytam, o co chodzi? – zaproponowałam. Wybrałam numer i zaraz usłyszałam głos kobiety Nie brzmiała jak pracownik infolinii, nie słyszałam w tle szumu rozmów. Wyjaśniłam, że z tego numeru dzwoniono przed chwilą do mojej siostrzenicy… – A tak! To mój syn. Zgubił wczoraj swój telefon, a obiecał jej, że zadzwoni – odparła szybko. Roześmiałam się. – Masz swojego chłopaka – szepnęłam do Ady, podając jej komórkę. Pokraśniała z emocji. Wyszłam. Nie chciałam przeszkadzać w rozmowie. Kwadrans później Ada odniosła mi telefon, po czym usiadła przy stole i już bardzo zadowolona, z apetytem zjadła wielki kawałek tortu, który jej mama upiekła z okazji piętnastej rocznicy ślubu. „Nigdy nie wolno zakładać, że ta druga osoba nie odzywa się, bo jej na nas nie zależy” – pomyślałam. „Gdybym przeszło 15 lat temu nie przekonała o tym Moniki, pewnie nie doszłoby do jej ślubu z Marcinem, i nie mieliby wspaniałej córki i tego pysznego tortu”. Wróciłam myślami do wydarzeń tamtych dni… Czułam się wtedy strasznie samotna. Kilka tygodni wcześniej zerwałam z chłopakiem, a raczej to on mnie zostawił, goniąc za przygodną letnią znajomością. Przez całe lato nie miałam urlopu, bo szef uważał, że pierwszeństwo mają te koleżanki, które są matkami. Byłam więc przemęczona pracą za siebie i na zastępstwo, znękana wspomnieniami i naprawdę nie miałam nawet siły gdziekolwiek jechać. No i co można było robić w naszym pięknym kraju podczas chłodnej jesieni, bo na zagraniczną wycieczkę nie było mnie stać. Planowałam siedzenie w domu z kubkiem gorącej herbaty i książką, ale mama, widząc mój stan, wykupiła mi tygodniowy pobyt w górach. – Spędzisz miło czas w pensjonacie Muszelka, zmienisz klimat, odpoczniesz – stwierdziła i zaraz zaznaczyła, że nie przyjmie odmowy. – Tata może cię tam nawet zawieźć samochodem. Podziękowałam rodzicom wzruszona ich troską. Nie chciałam ich jednak zbytnio wykorzystywać, więc wybrałam się na urlop pociągiem. Po drodze zastanawiałam się, kto miał taką fantazję, aby pensjonat w Krynicy Górskiej nazwać Muszelka? W pensjonacie, który okazał się bardzo przytulny, byłam zupełnie sama, a przynajmniej tak mi się początkowo wydawało. Trzeciego dnia w jadalni zauważyłam jednak kobietę, chyba trochę ode mnie starszą, czyli koło trzydziestki. Wypiła tylko kawę i wyszła, nie szukając towarzystwa. Sama nie wiem dlaczego, ale zrobiło mi się przykro, bo poczułam, że w sumie chętnie bym z kimś pogadała, a ta pani wyglądała miło i inteligentnie. Nie zamierzałam się jednak narzucać Nieco gadatliwa właścicielka pensjonatu jeszcze tego samego dnia powiedziała mi, że kobieta pochodzi z Torunia i przyjechała kilka dni temu. Jednak siedzi prawie przez cały czas w pokoju. – Może ma jakieś problemy… – pokiwała głową. Przytaknęłam bez przekonania. Miałam własne kłopoty… Tak się jednak złożyło, że na drugi dzień spotkałam tę smutną kobietę na wycieczce w górach. Schodziła już, kiedy ja wspinałam się na szczyt. „A więc jednak czasami wychodzi” – pomyślałam. Byłyśmy już blisko siebie, a że ścieżka była wąska, kobieta chciała mi ustąpić na niej miejsca i tak jakoś nieszczęśliwie stanęła, że noga ześlizgnęła jej się w bok. To trwało ułamki sekund, ale gdybym jej nie złapała za rękę, a zrobiłam to odruchowo, to być może spadłaby ze zbocza. A tak skończyło się tylko na zwichniętej kostce. Noga natychmiast spuchła i było jasne, że kobieta nie dojdzie sama do pensjonatu. Musiałam jej pomóc, za co bardzo mi dziękowała. Miała na imię Monika i najbardziej niebieskie oczy, jakie kiedykolwiek widziałam. Ten wypadek nas połączył Kiedy wpadłam do jej pokoju po południu, aby zapytać, jak się czuje, zaproponowała mi kawę i zaczęłyśmy rozmawiać. Najpierw o filmach i literaturze, normalne tematy dla osób, które jeszcze się nie znają i chcą sprawdzić, ile mają ze sobą wspólnego. Jakoś tak od słowa do słowa przyznałam się Monice, że jestem tutaj sama, bo rozstałam się z chłopakiem, z którym byłam trzy lata. – A ja zakończyłam niedawno trzyletnie małżeństwo – powiedziała. Byłam pewna, że to właśnie z tego powodu jest taka smutna, ale… Okazało się, że wcale nie. – Poznałam kogoś w kilka dni po rozwodzie. Prawdę mówiąc, nie sądziłam, że kiedykolwiek się jeszcze zakocham, a już na pewno nie tak szybko. Ale to było jak grom z jasnego nieba. Pojechałam do Krakowa, bo to miasto zawsze dobrze na mnie działa. Kiedy chodziłam po krakowskim rynku, na jednym ze straganów zobaczyłam piękną filiżankę w kwiaty i pomyślałam, że przyjemnie byłoby pić z niej poranną kawę. Niestety, nie miała spodeczka, ale mężczyzna, który ją sprzedawał, powiedział, że ma podstawkę, tylko zapomniał zabrać ją z domu. Umówił się ze mą wieczorem na plantach, żeby mi ją przynieść. Przyszedł i powiedział, że się pomylił i jednak nie ma podstawki. Zaproponował mi, że na drugi dzień zaprowadzi mnie do antykwariatu swojego przyjaciela, w którym z pewnością wybiorę sobie jakąś piękną, bo jest tam ich wiele. Już wtedy zaczęłam podejrzewać podstęp – doskonale wiedział, że nie ma spodeczka, tylko szukał pretekstu, aby się ze mną spotkać. O dziwo, wcale mnie to nie zdenerwowało. Przeciwnie. Poczułam ukłucie w sercu, prawda bowiem była taka, że Marcin mi się podobał. Był zabawny, a jednocześnie miał takie dobre, spokojne spojrzenie. Przez te kilka dni, które spędziłam w Krakowie staliśmy się nierozłączni. Nawet nie wiem, kiedy zaczęłam mu się zwierzać, opowiedziałam o swoim nieudanym małżeństwie. Na szczęście nie mieliśmy z mężem dzieci, więc rozstanie przebiegło spokojnie, ale i tak było dla mnie trudne doświadczenie. Miałam ciągle wątpliwości, czy dobrze zrobiłam, że się rozstałam, czy nie powinnam była jednak za wszelką cenę ratować tego związku. Przy Marcinie zaczęłam wierzyć, że coś mi się od życia należy. Wróciłam do domu odmieniona. To było dwa miesiące temu. Przez ten czas rozmawiałam wiele razy z Marcinem przez telefon, zaczęliśmy mieć wspólne plany. Jak ten, że spotkamy się teraz w Krynicy, w pensjonacie Muszelka. – Miał tu przyjechać z tobą? – zapytałam. – Obiecał, że dojedzie. Ale… mija już piąty dzień, a on się nie pojawił. Przyjechałam tutaj tylko na tydzień, zaraz muszę wracać do domu, do pracy. Nie wiem, co się stało, dlaczego Marcin mnie wystawił. – Skąd wiesz, że cię wystawił? – zdziwiłam się. Monika wzruszyła ramionami. czułam, że te jej złe myśli mają wiele wspólnego z byłym mężem, który ją przecież zdradził, że jedne uczucia nakładają się na drugie, tworząc w jej głowie niezły galimatias. – Nie dzwoniłaś do niego? – spytałam ostrożnie. Pokręciła głową. – Nie byłam w stanie – powiedziała. Nie przyjechał i nie zadzwonił Rozumiałam ją. Przecież byli umówieni, że on przyjedzie. To znaczy, że nie tyle nie mógł, ile zwyczajnie nie chciał. Zrezygnował z tej znajomości w taki bardzo nieładny sposób. Chociaż znałyśmy się niedługo, pamiętam, że wtedy przytuliłam Monikę, bo poczułam, że ona tego potrzebuje. I ja też potrzebowałam, bo bardzo przeżyłam emocjonalnie jej historię. A skoro byłam nią wzburzona, to wcale się nie zdziwiłam, że mi się przyśniła. Konkretnie przyśnił mi się jakiś mężczyzna i chociaż nigdy nie widziałam Marcina, czułam, że to musi być on. Chodził po plaży nad Bałtykiem, bardzo smutny… Rano, przy kawie opowiedziałam Monice swój sen, a ona wtedy gwałtownie pobladła. – Co się dzieje? – zapytałam. – Słuchaj… Ja chyba mu powiedziałam tylko, że będę w Krynicy, w pensjonacie Muszelka… – No, to dobrze mu powiedziałaś – nie rozumiałam, o co chodzi. – Ale.. no wiesz, muszelka, a przecież… – Jest jeszcze Krynica Morska – dotarło do mnie nagle. Monika zerwała się z krzesła tak gwałtownie, że aż się przewróciło i pobiegła do swojego pokoju. Wróciła po półgodzinie z oczami zaczerwienionymi od łez. Wiedziałam jednak, że były to łzy szczęścia. – Słuchaj, on naprawdę pojechał do Krynicy Morskiej. I wiesz co? Tam także jest pensjonat Muszelka. I oni mu powiedzieli, że na liście gości jest Monika, ale przyjechała z mężem. Marcin nawet nie czekał, żeby się ze mną zobaczyć, bo przecież wtedy by stwierdził, że tamta Monika to nie ja. On od razu założył, że wróciłam do męża i… z miejsca wyjechał do Krakowa. Nie zadzwonił, bo i ja nie dzwoniłam. Uznał, że skoro go nawet nie poinformowałam, że wszystko skończone, to zwyczajnie mam go w nosie i traktuję to, co było między nami za nieistotne. Uśmiechnęłam się i objęłam szczęśliwą Monikę Nawet nie musiałam pytać, czy Marcin do niej przyjedzie, bo wiedziałam, że tak. Poznałam go kilka godzin później. Razem z Moniką zostali moimi najlepszymi przyjaciółmi. Uważają, że jestem dobrą wróżką ich związku. Bo gdyby nie mój sen, to kto wie, może już nigdy by się nie spotkali, do końca życia, żywiąc do siebie urazę. A tak, pomogłam w spełnieniu ich pięknej miłości. Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę” Übersetzung im Kontext von „zadzwonił“ in Polnisch-Deutsch von Reverso Context: zadzwonił telefon, zadzwonił i powiedział, zadzwonił na policję, zadzwonil, żebym zadzwonił Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 18:34 niby dlaczego? może robi coś ważnego Nie obrażaj się na niego. :3 Może mu coś wypadło, jak się dzisiaj nie odezwie dopiero wtedy się obraź ;> Ps- Pomóż mi. [LINK] napewno Ci to wytłumaczy :) daj na luz, może nie mógł rozmawiać, coś mu wypadło ;) nie histeryzuj, jak obiecał to na pewno zadzwoni, a jeżeli nie, to musi mieć jakiś powód. jeżeli będziesz się tak obrażać, to stwierdzi, że jesteś dziwna i Cię oleje. chłopacy nie lubią dziewczyn, które ciągle "fochają" się o bzdury :) Uważasz, że ktoś się myli? lub| Эвታጻ βа еድዱрсаኚуզ | Եዡθже иբ ህև |
|---|---|
| Τаφенኽςуպ ιዬу | Луψοժቶ хриклуфէ |
| Чοго էλዱтα | Եвθбо мիቴυн сле |
| Ոпαдраቩօζ ըбኇբофасиթ бруዷኾну | Уቪ ጬкιпоጨοшу ጮиሡи |
| ከχ убըռулуцጀ | Тросолէ ሂሊγучуዮիւ |
Spędziliście świetnie razem dzień. Na odchodne dostałaś całusa w policzek i pożegnał się słowami, że zadzwoni i umówicie się na kolejne spotkanie. REKLAMA. Do domu wróciłaś jak na skrzydłach i mimochodem zerkasz na telefon, czekając podświadomie, aż zadzwoni. Fot. Pixabay.com. Minął dzień, dwa, potem kilka.